Zjawa

Hej Wszystkim!
Na dzisiejsze, uwielbiane przeze mnie święto przygotowałam...opowiadanie. Będzie to historia przeplatana zdjęciami, z resztą Sami zobaczycie.
Teraz zabieram Was w całkowicie inny wymiar.


=========================

Zjawa

==========================



Cichy trzepot nietoperza w filmie tak wystraszył Campa, że nie umiałam powstrzymać się od śmiechu. Głuptas przebrany był za czarodzieja.


Obok niego siedziała piękna Dynia, czyli ja.





Skończył się film, więc ruszyliśmy w poszukiwaniu słodyczy.
Wszystko zapowiadało się naprawdę fantastycznie. Genialne kostiumy, nowe cukierki, zabawa, a przede wszystkim strach!


Pierwsze łupy były bardzo udane.
Przy okazji spotkaliśmy wielu dobrych znajomych.








 Przez 2 godziny wszystko szło naprawdę cudownie i zebraliśmy masę czekoladek oraz żelków. Po pewnym czasie El Camp zaczął mruczeć o tym, że ktoś nas śledzi, a ja miałam z tego niezły ubaw...
Wory napchane były łakociami, więc postanowiliśmy wrócić.





Wtedy zaczęło dziać się coś naprawdę dziwnego.
Aby dotrzeć do naszych domów przechodziliśmy przez puste i zamglone pole, przy którym był ciemny las. Oczywiście El Camp strasznie się bał, jednak ja pewnie kłusowałam w stronę domu. 





Nagle w oddali zobaczyłam dolikatny zarys konia.


 Stanęłam jak wryta. Niewątpliwie nie był to zwykły koń. Nawet z daleka, nie widząc dobrze czułam przeszywającą energię, którą emanowała owa postać.
 Obróciłam się, by spojrzeć na Campa i tak jak przeczuwałam-zniknął. Rozpłynął się niczym otaczająca mnie mgła. Powoli zaczęłam wmawiać sobie, że to wszystko sen i moja wyobraźnia potrzebuje ratunku...


Postanowiłam wejść do lasu. Od razu poczułam się bezpieczniej. Nie zważając na otaczającą mnie ciemność uklękłam i odpoczęłam.


 Było zimno  i bardzo nieswojo. Wiedziałam, że jestem obserwowana przez niejednego lisa, czy sowę, jednak nie to było moim największym zmartwieniem. Musiałam przejść przez pole lub otoczyć je idąc ciemnym i niebezpiecznym lasem. Liczyłam, że El Camp zaraz się pojawi i znowu poczuję się pewniej, jednak jego nadal nie było. Byłam ja, drzewa i ukrywające się w zaroślach nieznane postacie.


Postanowiłam pójść przez las, ponieważ udało mi się lekko ochłonąć i zachować spokój. Może to naprawdę nie jest rzeczywistość?
Szłam nie mając poczucia czasu, gdy nagle w oddali znów ujrzałam ten sam zarys wierzchowca. Stał i patrzył mi prosto w oczy.


 Chciałam uciekać i przyjrzeć się mu jednocześnie. Powoli podeszłam o kilka kroków bliżej i to co zobaczyłam całkowicie przeszło moje oczekiwania. 


Nie był to czarny i krwisty potwór z filmu, była to blada klacz-duch. Nie była siwa jak śnieg, była w jasnych odcieniach szarości. Z pewnością nie należała do świata żywych. Nie miała ani oczu, ani sierści, była klarowna, gładka, a jednocześnie tajemnicza oraz bardzo znajoma. Wiedziałam, że to nie dzieje się naprawdę i że nic nie może mi się stać, więc postanowiłam coś powiedzieć.


- Witaj, kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
- Jak można nie wiedzieć kim jestem, to tak jakbyś nie znała swojego imienia.
Krzyknęła zjawa.
-Ale to absurdalne!
-Nic nie jest absurdem, ani bzdurą. Są tylko rzeczy, których Wy-nędzni śmiertelnicy nie potraficie zrozumieć.
-Kim jesteś!
Nie wytrzymałam...


Nagle poczułam straszliwy pisk. Kolejna mroczna i blada postać dosiadła klaczy i w momencie, gdy zaczęły się zbliżać zamknęłam oczy, padłam.

-

Obudziłam się, gdy Słońce zaczęło wschodzić, a na szyi czułam ciepły oddech Campa, który cały czas leżał obok i wypatrywał niebezpieczeństw. Nie wiem ile czekał, nie wiem ile to wszystko trwało i czy w ogóle miało miejsce. Wiem, że kogoś kto bał się wszystkiego nagle ogarnął dziwny spokój i odwaga.


Camp nie odezwał się ani słowem, wstał i zaczął iść o dziwo w dobrą stronę. Był jak przywódca, a ja za nim podążyłam, w końcu nie wiadomo kiedy zapadnie mrok i wyjdą inni przerażający prześladowcy...


 Może klacz była moim wymysłem, a może jest kimś prawdziwym jednak zbyt niesamowitym by zrozumieć jej byt? Chyba naprawdę nic nie może stać się absurdem.



Blada klacz to duch głównej bohaterki, którego dosiadła sama śmierć.




Koniec









                                                                                       Wolfhorse Studio




Komentarze

  1. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Post został zrobiony bardzo starannie, derki są śliczne i porządnie wykończone, zrobiłaś nawet torebki i cukierki! Na pewno to wszystko wymagało sporych przygotowań. Świecące dynie stwarzają bardzo fajny klimat. Wszystko razem sprawia, że post jest bardzo przyjemny w odbiorze. A ja - jestem pod wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło, że post nie tylko Ci się podoba, ale też robi wrażenie <3 Roboty było z nim co niemiara, do tego dochodziła presja czasu i oczywiście szkoła, która myśli, że poza nauką nie ma innych sposobów na rozwój... Ale udało się i mam ogromny zaciesz, że Ci się podoba i, że widzicisz ilość pracy jaką musiałam wykonać w tym upiornym ,,projekcie" ^^
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Mroczna historia ;) Super się czytało, doskonale dobrałaś słowa :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szalenie się cieszę, że wpis przypadł Ci do gustu <3
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Cudowne klimatyczne Halloweenowe fotki!
    Ja w tym roku się nie postarałam. Brak czasu i materiałów;(
    Jestem pod wrażeniem pomysłu z tą historią - fajnie ci wyszła! Naprawdę kreatywny post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Naprawdę buzuję radością, że wszystko Wam się tak bardzo podoba <3
      Doskonale rozumiem brak czasu, niestety też na niego cierpię... W tym roku uratowała mnie organizacja-pierwszą derkę zaczęłam robić jakoś w połowie września i tu miałam spory komfort czasowy ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Bardzo klimatyczna historia, a zdjęcia przepiękne <3 Miłego świętowania!
    ~Trochę Wyrosłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i witam w naszych skrommych progach <3
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Nie mogę się napatrzeć na te wspaniałe zdjęcia. Nigdy nie obchodziłam Halloween, nawet teraz jakoś średnio czuję ten klimat, ale twój opis, fotografie, całokształt pracy obudził we mnie ciekawość i w sumie trochę jest mi przykro, że nic takiego nie przygotowałam. Jestem zakochana w tych derkach. Brawo za wszystko! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło <3
      Jestem przeszczęśliwa, że nawet komuś kto Halloween nie obchodzi post się spodobał ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Nie moje klimaty, ale przeczytałam z zainteresowaniem i muszę przyznać, że historyjka wyszła niezła :-D Ale to pikuś w porównaniu z derkami, ta ze szkieletem wymiata! To ta, co robiłaś w zeszłym roku? Dyniowa i czarodziejowa też piękne, proste, a schludne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję <3
      Tak, szkielet jest z zeszełego roku ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz